Wydarzenia

Proszę Napiwody tanio nie sprzedawać

Przedsiębiorcy protestowali na sesji Rady Miejskiej Nidzica przeciwko inwestycji korporacji Binderholz

Dodane:

/

Przestrzeń tego dialogu jest pełna argumentów. Najważniejsze, że, jak deklarują władze gminy, wciąż jest dla wszystkich otwarta. Fot. mat. pras.

O to zaapelował prezes tamtejszego tartaku, który 22 października wspólnie z innymi lokalnymi przedsiębiorcami z branży uczestniczył w sesji Rady Miasta w Nidzicy. Właściciele tartaków, wspierani głosem przedstawiciela Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego, skorzystali z okazji, aby po raz kolejny przekazać włodarzom swoje argumenty przeciwko zaproszeniu do gminy austriackiej korporacji Binderholz. Podkreślali, że jeśli ten tartak powstanie, to ich firmy upadną.

 

Należy rozważyć wiele aspektów – ekonomicznych, społecznych czy przyrodniczych – powstania tak ogromnego tartaku na terenie gminy Nidzica. Fot. mat. pras.

Binderholz nie przychodzi do państwa jako święty Mikołaj

Właścicieli lokalnych tartaków wsparła Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego w osobie Rafała Szeflera, który przedstawił fakty związane z inwestycją, m.in.:
– pozyskiwanie drewna przez austriacką korporację Binderholz, a w zasadzie przepłacanie za nie, spowoduje zagładę lokalnych firm,
– firma będzie oddziaływała w promieniu nawet 300 km, będąc kłopotem nie tylko dla Gminy Nidzica,
– Austriacy nie będą pozyskiwać drewna poza regionem, a w szczególności za granicą, np. na Białorusi czy Ukrainie, ponieważ nie pozwala na to prawo państw sąsiednich,
– przez drogi gminy rocznie będzie przejeżdżać 20 tys. tirów z drewnem,
– pracę straci 4000 mieszkańców zatrudnionych obecnie w lokalnych zakładach.

 
Rafał Szefler podkreślił, że Binderholz to nie św. Mikołaj i zaapelował, aby władze gminy dbały o już istniejące przedsiębiorstwa, aby siła korporacji, mającej największe tartaki w Europie, ich dosłownie nie zmiotła. W każdej z nich pracują rodziny. Zagranicznego inwestora prywatnego nie będzie to interesować. Skupi się on na tabelkach, a nie na ludziach. Trzeba patrzeć co przyniesie przyszłość, kiedy drewna będzie coraz mniej oraz jak pomóc firmom, które pracują tu od lat.
Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego w pełni popiera przedsiębiorców sprzeciwiających się inwestycji, dając temu wyraz w podpisaniu Listu Otwartego skierowanego m.in. do premiera i władz województwa. Sprawę zgłoszono także do Ministerstwa Rozwoju, pełnomocnika rządu ds. leśnictwa. Będzie także przedmiotem dyskusji podczas obrad Zespołu Parlamentarnego ds. Przemysłu Drzewnego i Budownictwa Drewnianego.

 

Nie atakuję, informuję o skutkach

Głos w dyskusji zabrał także Maciej Remuszko, prezes zarządu tartaku w Napiwodzie, który podkreślił, że zależy mu na merytorycznej dyskusji. Każdy może budować kolejną fabrykę – takie jest prawo rynku – ale w sytuacji, kiedy inwestycja szkodzi regionowi, nie powinna ona otrzymywać dodatkowego wsparcia od lokalnych władz. Poddał on również w wątpliwość liczbę budynków, jakie mają być wybudowane, a to od tego w dużej mierze zależy wysokość podatku od nieruchomości, na który liczy gmina.
Zadaszenia zajmują 1,8 ha w tartaku IKEA w Wielbarku, a cały zakład to 8 ha – tyle co największa na świecie megafabryka firmy Binderholz w Oberrot (Niemcy).
– Fabryki te mają zwykle 2 – 4 ha pod dachem, dlatego wątpię, aby firma planowała 36 ha pod dachem. Ta liczba podawana jest tylko w celu zachęcenia lokalnych władz do współpracy – stwierdza.
 
Prezes tartaku Napiwoda wskazał też na rozwój swojego przedsiębiorstwa, które dzięki największej w historii inwestycji za kilka lat będzie płacić do budżetu gminy podatek od nieruchomości w wysokości 350 tys. zł rocznie.
 
Podkreślił on również, że nie atakuje władz gminy, ale informuje o skutkach zagranicznej inwestycji. Nie widzi też możliwości zabezpieczenia przez nią interesów lokalnych przedsiębiorców: „Chyba, że w umowie byłby zapis, że fabryka nie będzie kupowała drewna w promieniu 200 km”. I zaapelował: „Proszę Napiwody tanio nie sprzedawać. Proszę zagwarantować, że inwestor naprawdę wybuduje w krótkim czasie fabrykę o powierzchni 36 h, co spowoduje, że do budżetu gminy będzie rocznie wpływać 4 mln, a nie 400 tys. zł.

 

Jeśli nie powstanie tu, to gdzie indziej

Zarówno burmistrz Nidzicy, jak i członkowie Rady Miasta uczestniczący w dyskusji podczas sesji podkreślali, że nie zapadły jeszcze żadne wiążące w tej sprawie decyzje. Jednak to, że fabryka powstanie w północno-wschodniej Polsce jest faktem. Należy rozważyć wiele aspektów – ekonomicznych, społecznych czy przyrodniczych – powstania tak ogromnego tartaku na terenie gminy Nidzica. Przestrzeń tego dialogu jest pełna argumentów. Najważniejsze, że, jak deklarują władze gminy, wciąż jest dla wszystkich otwarta.
 
Przedstawiciele przedsiębiorców zgodnie potwierdzili, że będą przekonywać każdą gminę w Polsce, aby nie wspierała tej inwestycji. Mają nadzieję, że nie powstanie ona nigdzie w Polsce, gdyż zwyczajnie jest niepotrzebna i szkodliwa dla polskiej gospodarki.
 
Relacja z Rady Miejskiej z 22 października br. dostępna jest na stronie www.esesja.tv/transmisje_z_obrad/215/rada-miejska-w-nidzicy.htm

Należy rozważyć wiele aspektów – ekonomicznych, społecznych czy przyrodniczych – powstania tak ogromnego tartaku na terenie gminy Nidzica. Fot. mat. pras.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnio dodane

Exit mobile version